niedziela, 5 grudnia 2010

Zrzucanie wielkiej dyni

W nocy w okolicy pierwszego listopada na miasteczku akademickim zebrał się tłum ludzi by uczestniczyć w ceremoni.. zrzucania wielkiej dyni z balkonu jednego z akademików. Bardzo hmm orginalny sposób obchodzenia halloween ;-)



Najpierw szedł taki oto pochód. A w tle muzyka Requiem dla snu i tym podobne.. niezły klimat ;-)






Po kilkunastu minutach czekania ..doczekaliśmy się. Jacyś ludzie wyszli na balkon z tą dynią. Ktoś wygłosił mowę "do wielkiej dyni", potem przy akompaniamencie dramatycznej muzyki podpalili tą dynię jakby sztucznymi ogniami i zepchnęli.. no i tyle w sumie.

I jeszcze, skoro już jestem w temacie - dekoracje halloweenowe:


czwartek, 25 listopada 2010

Dawno nie pisałam, bo nie mam czasu by się zebrać.

Ale teraz pomyślałam, taka notka, próba by uchwycić ten czas.. Jest wpół do szóstej. Siedzę przy stoliku z laptopem na drugim piętrze SUB. Student Union Building, środek campusu. To takie miejsce, jakby hala, ze stolikami gdzie można siedzieć, rozmawiać, uczyć się, i przy tym jeść, bo na dole sprzedają pizze itp. Stoiska z jedzeniem już dawno zamknięte, ale można tu siedzieć do późna, inni studencie też siedzą z laptopami i książkami, niektórzy sobie gadają aby. Obok są wejścia do dwóch pubów, jedno na górze, drugie na dole, gdzie można kupić piwo. Jeden to bardziej bar w zasadzie. Jest też bankomat, i sklepik spożywczy otwarty do późna.

Piję drugą kawę dzisiaj, z Tim Hortons. Wydałam już tam dzisiaj chyba cały swój przydział na dziś, drożdzówka, ciastko, gorąca czekolada. Widok za oknem jest przepiękny. Był przepiękny całe popołudnie, dzisiaj było nie za zimno, ale śnieg zdążył podtopnieć wczoraj, ale dzisiaj jest koło zera, więc prześwituje trawa gdzieniegdzie, a gdzieniegdzie śnieg. Campus jest na zgórku więc z okien budynków widać miasto w dole i rzekę. Po południu niebo się zrobiło fioletowo-żółto-różowe, widać było chmury zawieszone nad horyzontem, a niżej drzewa, a między chmurami a drzewami jasny pas. Do tego słońce świeciło pod takim kątem że budynki od połowy i co niektóre drzewa oświetlone były żółtym światłem. Ładnie wyglądała brzoza. A w tle widać całe miasto, praktycznie dookoła, od lewej do prawej. Drzewa mimo że nie mają większości liści, to jeszcze są pomarańczowo-brązowe.Budynki z czerwonej cegły, niektóre porośnięte bluszczem. I do tego ogólny klimat takiego miasteczka. Teraz zrobiło się ciemno, i świecą się lampy na alejkach, i światła miasta dalej, w dole. Wierzchnia warstwa śniegu zamarzła i się błyszczy. Wygląda to magicznie:)

W pewnym sensie jest tutaj inaczej. Mam to poczucie że .. to wszystko dookoła funkcjonuje po to by ludzie mogli być, a nie ludzie są po to by to wszystko funkcjonowało - tak bym to nazwała w największym skrócie.

Może chodzi o to że nie ma wdrukowywania poczucia winy. Jeśli coś ci nie wychodzi to znaczy że widać to nie jest coś do czego jesteś stworzony - a nie dlatego że za mało się starasz, albo jesteś niewystarczająco dobry. Jeśli czujesz się w jakimkolwiek sensie źle to nie znaczy że jesteś zły, tylko okoliczności w których się znajdujesz są złe. Wiele rzeczy które normalnie brałabym do siebie zaczynam widzieć jako coś będące tylko skutkiem okoliczności w których się znalazłam. Okoliczności które nie zależą ode mnie. Myślę że to jest dobre, dobre psychologicznie. I ludzie są otwarci. Patrzą prosto w oczy. Traktują drugą osobę z szacunkiem i na starcie przyjaźnie. Może to jest tylko fasada, nie wiem, ale dzięki temu więcej jest interakcji między ludźmi. Nie ma czegoś takiego że jakaś osoba jest obca. Jest się częścią społeczności. Niby to tylko część kultury, że w sklepie sprzedawca pyta każdego 'co słychać'. Może to też specyfika małego miasteczka, że ludzie są mili, nie wiem. Ale coś to jednak zmienia.

.. ta różnica jest naprawdę fundamentalna, nie do końca to jeszcze opisałam, ale myślę że to jest naprawdę pozytywna różnica. Z takim nastawieniem łatwiej się rozwijać jako osoba, na każdej płaszczyźnie.

poniedziałek, 18 października 2010

Uniwersytet i campus

Z pewnym opóźnieniem, ale chciałam jeszcze napisać jak to było zaraz jak przyjechaliśmy tutaj, na początku września. Bardzo dużo się tu działo. Zanim zaczęły się zajęcia było kilka dni "Orientation" dla nowych studentów. Koncerty na miasteczku, stoiska różnych klubów, konkursy, różne gry na powietrzu, siatkówka, pistolety na wodę, oglądanie filmów, darmowa pizza, grile, ...




Grilowanie tutaj wygląda tak: rozkładany gril, bułki na hotdogi, bułki na hamburgery (te takie miękkie, co mają datę ważności chyba kilka miesięcy), taniochowate parówki i taniochowate kotlety do hamburgerów, ze dwie osoby (studenci) smażą te kotlety i parówki, i każdy sobie podchodzi, bierze bułkę, ładuje mięso (albo czasem to mam wątpliwości co to jest), keczup, musztarda, czasem takie ogórki jakby zmielone konserwowe, i tyle :) do tego coca cola albo sprite.



Bardzo fajną odmianą była gotowana kukurydza z masłem, ummm:)

Był też powitalny koncert na mieście, chyba z okazji nowego roku akademickiego, no i dla studentów rozłożyli przed wejściem czerwony dywan, i burmistrz i inne ważne osobistości podawali wszystkim którzy przychodzili ręce :D


Ogólnie bardzo to było fajne, wszyscy nowi studenci bardzo ochoczo się poznawali, każdy do każdego zagadywał:)

No i generalnie ludzie są tu bardzo otwarci i mili! I generalnie dużo się dzieje nadal, ciężko nadążyć za wszystkim ;)

I na koniec trochę (chaotycznych) zdjęć samego uniwersytetu/campusu:)






Pierwsze zdjęcie to widok z campusu. Wszystkie budynki uniwersytetu są na takim zgórku że jak się patrzy na nie z odległości to wyglądają tak prawie jakby jeden stał na drugim. Wygląda efektownie, za to chodzenie z jednego budynku do drugiego naprawdę wymaga wysiłku .. (a już najgorzej to się zgubić i błądzić ;p)




















czwartek, 7 października 2010

Mnozenie modulo n ;)

Zajecia z kryptografii i od miesiaca walkujemy arytmetyke modulo n, dzisiaj po kolejnym tescie pan sie chyba deczko zdenerwowal, choc nie chcial po sobie pokazac, i po raz kolejny bardzo cierpliwie poczal tlumaczyc wszystko od podstaw, jak krowie na miedzy..

..wdajac sie juz nawet w takie rzeczy ze jak chcemy znac reszte z dzielenia liczby przez 5 to wcale nie musimy liczby dzielic pisemnie, tylko patrzymy na ostatnia cyfre.. i naprawde niektorzy ludzie tego nie wiedzieli, a moze tylko zapomnieli. Rowniez wymnazanie i grupowanie wyrazow z iksem bylo dosc ambitnym zadaniem dzisiaj. Pierwszy raz naprawde poczulam sie w sposob "nie wiadomo czy sie smiac czy plakac" i nie dowierzalam temu co sie dzieje..

..wydaje mi sie ze nauczyciel tez byl zaskoczony, i tez nie dowierzal, i chwala mu za cierpliwosc, zachowanie spokoju, no i przede wszystkim za bardzo dobre tlumaczenie.

I tak sobie pomyslalam na tych zajeciach wlasnie zrozumialam stwierdzenie "matematyce sie nie nalezy przygladac". Jednak prawda jest ze trzeba cwiczyc i liczyc, liczyc, liczyc - samo rozumienie na dlugo nie starczy, wazne jest tez nabycie umiejetnosci.

I pomyslalam, jak to czasem na studiach wkurzalo jak sie czegos nie rozumialo i nie bylo nawet skad sie dowiedziec o co w czyms chodzi, ludzie sie spotykali w grupach i probowali rozkminic cos godzinami, podczas gdy moglo byc to wyjasnione w 10 minut.

Ale to chyba wlasnie o to chodzi - ze to ze sie czlowiek nad tym meczyl i mial swiadomosc ze nikt go za reke nie poprowadzi, ze jest zdany na siebie i swoje wlasne myslenie - to mobilizowalo do samodzielnosci w mysleniu. A takie ciagle tlumaczenie, prowadzenie za reke - rozleniwia, i sprzyja takiemu biernemu mysleniu, oczekiwaniu az ktos nas pociagnie za soba, zamiast isc naprzod samemu. Zero wyzwania wiec zero osiagniec.

Niesamowite odkrycie :)

środa, 6 października 2010

Counselling

Jeszcze jedna fajna rzecz o której chciałam napisać. Counselling, czyli doradztwo. Widziane jako odrębne dobro, dobro przewidziane w dużych ilościach dla studentów, za darmo.

Doradztwo w pisaniu prac w języku angielskim. Jak napisać wypracowanie, poprawią błędy, pomogą ułożyć zdania, znaleźć słownictwo, wytłumaczą gramatykę. Doradztwo z matematyki, można się umówić na prywatne spotkanie i przerabiać to z czym się ma problemy, całki, różniczki, co komu potrzeba.

Doradztwo w sprawie pracy, jaki zawód wybrać, i jakie kursy wybierać żeby były pod kątem pracy. Informacje o rynku pracy w danych zawodach, w danych częściach kraju, a nawet za granicą. Jak napisać dobre CV, jak się przygotować do rozmowy kwalifikacyjnej, a nawet można przyjść przećwiczyć taką rozmowę. Doradztwo duchowe. Rozmowy o Bogu, wierze, religii, albo o karmie i energii. Pomoc psychologiczna, testy osobowości mające pomóc w wybraniu ścieżki zawodowej. I każde z tych "doradztw" to oddzielna jednostka administracyjna uniwersytetu!

I warsztaty. Na temat pracy, autoprezentacji, MS Worda, efektywnego zarządzania czasem.. Targi, targi pracy, targi edukacji, wolontariatu, targi informacyjne na temat uniwersytetu.

Już naprawdę nie można się wytłumaczyć tym że się czegoś "nie wiedziało" ;) No i najważniejsze, hunting for darmowa pizza :D

Tutaj kilka istotnych rzeczy których się dowiedziałam na warsztatach na temat szukania pracy w Kanadzie:
  • CV to nie to samo co resume; to co do tej pory myślałam że nazywa się CV to tutaj się nazywa resume, CV zawiera ponoć więcej informacji o osobie, bardziej opisowe, i używa się go np. gdy składa się podanie o przyjęcie do szkoły, a nie do pracy;
  • Nie daje się zdjęć (ale nie zaszkodzi), ani daty urodzenia w resume;
  • Termin "referencje" oznacza listę, zwykle trzech osób, do których pracodawca zadzwoni aby porozmawiać na nasz temat. Osoby te powinny być wcześniej przez nas uprzedzone że szukamy pracy i ktoś do nich zadzwoni, powinniśmy też z nimi ustalić czas kiedy są dostępni i podać na tej liście tą informację. Osoby te nie muszą być byłymi pracodawcami, najlepiej jeśli będą to osoby mogące dostarczyć informacji o nas z różnych źródeł, np. osoba u której wynajmujemy mieszkanie (czy mamy czyste mieszkanie, czy płacimy regularnie), nauczyciel, etc., no i z jeden były pracodawca też się przyda; ważne że powinny to być osoby stąd, z Kanady, nikt nie będzie wydzwaniał na drugi koniec świata;
    * za to listy referencyjne można mieć, jest to na plus, ale są one częścią 'portfolio'.
  • Podczas rozmowy kwalifikacyjnej, szczególnie przez telefon, dobrze od razu powiedzieć że angielski jest naszym drugim językiem więc będziemy się w razie czego pytać o powtórzenie pytania; nie odpowiadać na pytanie jeśli go nie zrozumieliśmy, tylko się dopytywać;

czwartek, 30 września 2010

Stand-up comedy

Stand-up comedy, to bylo wczoraj, wszystkim sie podobalo i bylo smieszne, no bylo smieszne, ale jak dla mnie szalu nie bylo, nawet lekko mnie denerwowal fakt, ze obaj panowie czesto szli na latwizne zaczynajac zbijac sie z ludzi. Np ze ktos z widowni jest z Afryki, i pewnie sie czuje jak chrupek czekoladowy w misce z platkami kukurydzianymi i mlekiem, i po co przyjechal na UNB, ze pewnie zobaczyl na ulotce czarnego kolesia, Chinczyka, i Hindusa na wozku inwalidzkim, to sobie pomyslal: fajny uniwersytet, no i przyjechal, a tu dupa. I "jak sie nazywasz, Luke? Spoko, nastepnym razem jak zobacze na ulicy czarnego to mu powiem: czesc Luke" hahaha "a on sie pewnie odwroci i powie: koniec z tym rasizmem, nie jestem Luke, nazywam sie Daran", to ja mu powiem "oh przepraszam ze was pomylilem! to pozdrow Luke ode mnie". Nabijal sie tez z kobiet, z katolikow (poznales dziewczyne w kosciele? to chyba nie macie udanego zycia seksualnego, no ale - twoj wybor), ze zwiazkow (i jak wam jest razem Josh, zaczela sie juz czepiac wszystkiego czy jeszcze nie?), z Chinczyka ktory wlasnie dostal prace jako ochroniarz w tym miejscu (jak oni zatrudniaja tych pracownikow, wchodza na stolowke i pytaja: kto chce kamizelke? a ona jest pomaranczowa? tak! to ja chce!).

Ale wszyscy sie smiali. I ten gosc z Afryki, i Chinczyk, i te pary nawet po ktorych jechal. Tez sie smialam, bo smiech jest zarazliwy, ale troche mnie to denerwowalo w srodku. Po prostu taka strategia: zagadac kogos z widowni i sie z niego pozbijac. To przeciez nie jest nic ambitnego, pomyslalam sobie przeciez jak na imprezie/uczelni slysze taka rozmowe to odwracam sie i opuszczam takie towarzystwo, a tu jeszcze zaplacilam zeby tego sluchac, lol

No ale - moze to chodzi o rodzaj poczucia humoru po prostu. Ciekawe doswiadczenie w kazdym razie:) Z fajnych zartow:

Zadzwonila do mnie i mowi: spoznia mi sie okres. I wiecie co? w tamtym momencie dopiero uswiadomilem sobie ze ten telefon moze totalnie zmienic moje zycie. Bede musial zmienic adres, nazwisko, numer telefonu ...

Komedia komedia, za to dzisiaj opowiesc profesora z Information Security rozbawila mnie najbardziej:

Bylem w lazience. I polozylem okulary na takiej poleczce, ale ze byla waska, to sie niepostrzezenie zsunely z niej i wpadly do plastikowego worka pod spodem, i to tak wpadly ze oczywiscie nie bylo ich kompletnie widac. I potem patrze, nie ma ich, no to zaczynam szukac, szukam jedna godzine, druga, przeszukalem caly dom i ani sladu. A bylem pewien ze pol godziny temu je mialem. I mysle sobie: teraz jest szansa, moja szansa. Teraz mam okazje zeby udowodnic ze istnieje wszechswiat rownolegly. I mysle sobie: jesli teraz wynajalbym mieszkanie i przeprowadzil sie do niego, tzn w taki sposob ze przenosilbym tam kazdy mebel, kazda rzecz ze starego mieszkania, sprawdzajac czy nie przenosze wlasnie okularow, i jesli przenioslbym w ten sposob caly swoj dobytek i nie znalazl okularow, i potem stanal w starym pustym mieszkaniu gdzie nie byloby okularow - wiedzialbym na pewno ze wszechswiat rownolegly istnieje, i moje okulary przypadkiem tam wpadly.

Bylem taki wkurzony ze juz autentycznie zaczalem rozwazac wynajecie mieszkania, jednak bylo zbyt pozno tego dnia na to, zadzwonilem wiec do kumpla i ucielismy sobie pogawedke na ten temat. Bo kumpel ten wlasnie tez wierzy we wszechswiaty rownolegle. Tylko ze on wierzy na podstawie skarpetek akurat..

No i, wracajac do okularow, wchodzac do lazienki przypadkiem kopnalem ten worek i wypadly z niego okulary. I wiecie co sobie pomyslalem? Aha! Specjalnie wypadly, bo wiedzialy, ze jesliby tego nie zrobily, to wynajalbym to mieszkanie, i autentycznie odkryl istnienie swiata rownoleglego.

sobota, 25 września 2010

Wczoraj poszliśmy do pubu. Ja i reszta faceci poszliśmy. Jedno piwo, drugie, trzecie.. Przysiadają się do nas jacyś Kanadyjczycy, zagadują, idę do łazienki, wracam, a tam zaciekłe dyskusje przy stole, przy stole do bilarda też integracja..

.. w pewnym momencie: ej, widzieliście co tam się dzieje pod barem? Normalnie dwóch gości, z języczkiem .. O kurde ..

No i o kurde, się okazało że był to wieczór kiedy mieli się geje tam spotkać, no i chłopaki byli tak ambitnie podrywani przez cały wieczór, łahahahahaha :D